Hej hej!
Czy ktoś tu mnie jeszcze pamięta? Zajrzałam tu i właśnie sobie uświadomiłam, że w październiku minął rok, odkąd zamieściłam tu jakąś namiastkę wpisu. Teraz też będzie namiastka, bo u mnie wszystko po staremu. Jeśli nie piszę, to nie mam Wam do opowiedzenia nic ciekawego, a – co tu owijać w bawełnę – pisać mi się po prostu nie chce. Jeśli by się uparł, można by ten problem przedstawić jako bardziej złożony, ale sprowadzenie tego do siódmego z głównych grzechów jest chyba uczciwym postawieniem sprawy, bo jakie by nie były przyczyny, skutek jest taki, że naprawdę mi się nie chce.
Śniegiem u mnie sypnęło i to tak konkretnie. Jak to zwykle w naszym mieście bywa, odśnieżone w kratkę, na przykład chodnik do połowy, bo wspólnota mieszkaniowa swoją połowę odśnieża, a spółdzielnia czeka na odwilż. Miasto odśnieża, właściciele konkretnych budynków już niekoniecznie, więc chodzenie z laską obecnie jest dość emocjonujące. Ale wiecie co? I tak lubię śnieg, szczególnie jego zapach, kiedy wyjdzie się rano i tę otulającą ciszę, gdy stanie się gdzieś daleko od ulicy, na przykład na wsi. W ogóle lubię brzmienie świata w zimie.
Z innych nikomu niepotrzebnych wieści, w listopadzie, pierwszy raz od ośmiu lat byłam chora. Zdążyłam zapomnieć, jak to jest, gdy boli gardło. Naprawdę. Kilka osób może potwierdzić, że zadawałam im dziwne pytania, bo nie ukrywam, że się aż tego wystraszyłam.
Pisałam tu czasem o zwierzętach, więc i teraz wspomnę, pies jaki był, taki jest, a ponad to, na wsi mam cztery koty. Właściwie cztery kotki. A żeby być już całkiem precyzyjnym, jedną obecnie mam w domu, bo miała przejść sterylizację, ale jej się z różnych przyczyn upiekło do stycznia. Wiecie jaka to jest podła istota?
Rano zawsze czekam, aż rodzice wyjdą do pracy i dopiero wstaje, bo jest nas w tym mieszkanku za dużo i warto unikać przeszkadzania sobie. Ale ten mały, centkowany drań doszedł do wniosku, że jak wszyscy, to wszyscy i w najlepszym wypadku zaczyna po mnie chodzić i pozorować gryzienie. Kiedy już wstanę, idzie spać na kanapie w dużym pokoju.
Odnośnie mieszkanka, do własnych czterech kątów w końcu się na poważnie przymierzam, ale o tym narazie ćśśś, żeby nie zapeszać. Tylko proszę Was, trzymajcie kciuki, bo jak to zwykle u mnie bywa, wszystko się może w każdej chwili spektakularnie wykrzaczyć.
Pozdrawiam Was serdecznie.
Elanor
Jasne, że pamiętamy! Powodzenia z mieszkankiem. 🙂
Trzymamy kciuki 🙂
Jasne. Powodzenia z własnym kątem. 😀
Pamiętamy, a jakże. Powodzenia z własnym M, a tak na koniec, ja też lubię zimową ciszę.
O, to Ty tu jeszcze bywasz? Bardzo dobrze, choć Twoje niepisanie brzmi bardzo niepokojąco. Czyżby naprawdę literaturowstręt?
Cieszę się bardzo, że jednak jesteś. Nawet ostatnio o tobie myślałam, w samych superlatywach. :d Też lubię zapach śniegu i to, jak trzeszczy pod butami. Jak byłam dzieckiem, to mówiłam, że chodzę po budyniu, takim jeszcze w paczce.
trzymam kciuki powiem ci, że ja też będę miała własne 4 konty poczyniłam już pierwsze kroki.
@Elanor Ale nawet jak się wykrzaczy z własnym m, to przecież się też nic nie stanie, bez przesady. Próba będzie podjęta, a porażka wskaże, czy trzeba poczekać, ile trzeba poczekać, co poprawić, czego nie zmieniać, a może jednak w ogóle żeby nic nie zmieniać, bo i tak się czasem zdarza, czemu nie?
taaaaaaaak pamiętam cię
I nigdy sobie nie będziesz mogła zarzucić, że nie próbowałaś. Że już o zarzucaniu tego przez innych nie wspomnę. 🙂
@Julitka @Zuzler
Nie, ja się nie boję samodzielnego mieszkania, bo chyba tak to zostało zinterpretowane. Jak się okaże, że czegoś nie umiem, to się nauczę, a jak się nie nauczę, to nie będę umieć i poszukam innego rozwiązania. Ja się boję przyczyn ode mnie niezależnych, na przykład wypadu z pracy, który by mi ten plan położył. A czekam już za długo. Też chcę zacząć jakkolwiek żyć, móc w ogóle kogoś zaprosić, organizować dzień po swojemu, a nie dostosowywać się do trybu życia rodziców. Dlatego drżę o powodzenie tego.
Ależ skąd, ja mam na myśli przede wszystkim to, że jeśli tego nie zrobisz, prędzej czy później ktoś z Tobą samą na czele może rzec "kurde, czemu tego nie zrobiłaś, przecież mogłaś". A jeśli to zrobisz, to wszelkie wczesne czy niewczesne żale będziesz sobie mogła odhaczyć.
@Elanor Ale ja wcale nie mówię o tzw. "samodzielnym mieszkaniu". Serio, to jet zwykle najmniejszy problem takich przedsięwzięć. Największym są właśnie takie oto czynniki niezależne.
Pamiętam o Tobie, Elanor, pamiętam!
Powodzenia we wszystkim! Trzymam kciuki najmocniej jak potrafię! No i mam nadzieję, że niezależne od Ciebie przeszkody usuną się z drogi.
@Julitka
Aaa, ok. Ja się właśnie tych niezależnych przeszkód najbardziej boję, bo już po prostu muszę mieć własne życie. Jestem w takim momencie, że to jest absolutnie konieczne.
jak najbardziej pamiętam o Tobie. <3 Powodzenia we wszystkim. <3